Bogotá

Stolica i największe miasto Kolumbii to miasto pełne życia, kontrastów, ciekawych zabytków. To tu bije serce kraju, tu przybywają mieszkańcy całego kraju w poszukiwaniu dobrej pracy. Zapraszamy w podróż po tym wyjątkowym mieście.

La Candelaria

Bogota została założona 6 sierpnia 1538 przez hiszpańskiego konkwistadora  Gonzalo Jiménez de Quesada. Osada znajdowała się na terenie dzisiejszej dzielnicy La Candelaria. Początkowo nosiła nazwę Santa Fé de Bacatá, w 1717 stała się stolicą wicekrólestwa Nowej Granady oraz centrum hiszpańskiej władzy kolonialnej w Ameryce Południowej a nazwę skrócono do Bogotá. Najstarszą dzielnicą jest La Candelaria, położona u podnóża  góry Monseratte.  W najbardziej malowniczej części uliczki z domami z epoki kolonialnej biegną od dzielnicy rządowej, z Plaza Bolivar w górę, w kierunku Monseratte. Dużo z nich zostało w ostatnich latach odnowionych, kolorowe stare domy, brukowane ulice oraz góra Monseratte o wysokości 3317 m n.p.m. w tle, tworzą niepowtarzalny klimat dzielnicy. 

Barokowa Katedra i budynki wokół Plaza Bolivar z Sądem Najwyższym to jedno z najładniejszych i reprezentacyjnych miejsc Bogoty. La Catedral Primada de Colombia, katedra prymasa Kolumbii to główny kościół miasta, choć wnętrze nie jest szczególnie bogate. Od Plaza Bolivar w górę, w kierunku szczytu Monseratte zaczynają się najładniejsze uliczki La Candelaria, odnowione stare domy są bardzo malownicze i oryginalne.

Miasto leży na wysokości 2640 m n.p.m., wędrówka ulicami położonymi u podnóża góry Monseratte bywa męcząca dla niezaaklimatyzowanych przybyszów. Na szczęście życie biegnie tu wolniej i spokojniej niż w nowszych dzielnicach. Duża część budynków została pięknie odnowiona, żywe kolory i kolonialna architektura tworzą świetną atmosferę i doskonałe widoki.

Nie wszystkie ulice La Candeleria są oczywiście odnowione, z modnymi kawiarniami nastawionymi na turystów. To wciąż i przede wszystkim autentyczna dzielnica, z codziennym życiem niezamożnych mieszkańców, pełna zakamarków, do których rzadziej zapuszczają się turyści.

W centrum Bogoty znajduje się dzielnica rządowa, z Pałacem prezydenta, siedzibą Sądu Najwyższego i Parlamentu. Dziś zwracają uwagę zabezpieczenia, kontrola i obecność wojska. Warto przypomnieć o dramatycznych zdarzeniach z 6 listopada 1985 r. kiedy kolumbijska partyzantka z ruchu M-19 wdarła się do siedziby Sądu Najwyższego. W centrum Bogoty rozegrały się niezwykle krwawe zdarzenia, które do dziś nie zostały całkowicie wyjaśnione. Około 30 bojowników dostało się do budynku przez piwnice, w tym czasie kilku partyzantów wdarło się do holu przez główne wejście i obezwładniło strażników. W krótkim czasie napastnicy opanowali cały parlament i wzięli blisko 350 zakładników, w tym około 100 sędziów z przewodniczącym SN. Oficjalnie partyzanci postawili żądania wyłącznie polityczne, zwiększenia swobód obywatelskich, stworzenia niezależnego radia oraz postawienia prezydenta przed trybunałem stanu, za zdradę narodu. Prezydent Kolumbii konserwatysta Belisario Betancur nie zamierzał negocjować, rozkazał wojsku zaatakować budynek. Dalszy przebieg wydarzeń jest pełen niewyjaśnionych w pełni faktów, na działania nałożono pełną blokadę informacyjną, zakazano relacjonowania wydarzeń przez dziennikarzy. Wojsko ściągnęło ciężki sprzęt, w powietrzu krążyły helikoptery, a drzwi budynku sforsowały dwa czołgi. Rozpoczęła się regularna bitwa, wojsko sprawnie odbiło 3 piętra budynku i uwolniło około 200 zakładników. Partyzanci, z pozostałymi zakładnikami i prezesem SN, zdążyli się jednak zabarykadować na najwyższym piętrze budynku. Wzajemny ostrzał trwał prawie dobę, strzelano na oślep, dym z płonących pomieszczeń utrudniał widoczność. Ostateczny bilans ataku był tragiczny, zginęła większość partyzantów, oraz blisko 100 zakładników, także sędziowie i prezes. Właśnie pożar budynku, w którym spłonęły m.in. akta Pablo Escobara, spowodował powstanie wielu przypuszczeń co do rzeczywistego celu ataku.

Budynek Sądu Najwyższego był świadkiem opisywanych wydarzeń. Dziś budynek został w pełni odbudowany i nie nosi śladów dramatycznych zdarzeń. Do dziś dzielnica rządowa jest ogrodzona, a na wejściach wojsko sprawdza przechodniów. W pobliżu znajdują się koszary, w których stacjonuje oddział przeznaczony do ochrony budynków rządowych. Wojskowe posterunki są widoczne także w innych punktach dzielnicy, ale w żaden sposób nie jest to uciążliwe dla zwiedzających.

Historia Ruchu 19 Kwietnia (Movimiento 19 de Abril, M-19), utworzonego w 1974 roku pokazuje trudną najnowszą historię Kolumbii. Ugrupowanie zostało założone przez grupę aktywistów niezadowolonych z wyniku rzekomo sfałszowanych wyborów z 1970 r.  i dysydentów z największego ugrupowania partyzanckiego FARC. Początkowo prowadzący tylko kampanie informacyjnie i propagandowe Ruch M-19 szybko zszedł do podziemia i ogłosił walkę zbrojną o niepodległość kraju. M-19 zasłynął z widowiskowych akcji, pierwszą z nich była kradzież szabli Simóna Bolívara z muzeum. Lewicowe hasła i kolejne medialne porwania oraz ataki przysporzyły grupie wielu sympatyków i bojowników. Pod koniec lat 70. i na początku 80. Ruch M-19 stał się na tyle silny, że rozpoczął proceder porwań handlarzy narkotyków i ich dzieci w celu zapewnienia sobie źródeł finansowania. Partyzanci porwali m.in. siostrę braci Ochoa z kartelu Medellin. Sprawą osobiście zajął się stojący na czele kartelu Escobar, z jego rozkazu wymordowano większość dowódców M-19. Pablo oszczędził jednego z nich – Ivana Marino Ospinę. Podobno miał mu się kiedyś przydać. Po wielu latach po śmierci Pablo Escobara, jego syn wyznał, że ojciec przyznał mu się do zapłacenia M-19 miliona dolarów za atak na Pałac Sprawiedliwości. Wersję o łapówce potwierdza też Virginia Vallejo, prezenterka telewizyjna i była kochanka Escobara. Faktem jest, że w wyniku pożaru budynku sądu spłonęło kilka tysięcy ton akt, międy innymi te, które miały być dowodem w sprawie kryminalnej działalności Pablo Escobara. Były wśród nich m.in. prośby o ekstradycję do USA Escobara i kilku powiązanych z nim handlarzy narkotyków. Trudno uwierzyć w  taki zbieg okoliczności. Wiele zagadek wywołały też brutalne działania armii. Tajemnicą owiane są losy sędziego Carlosa Horacio Urán Rojasa, który na nagraniu wideo z 7 listopada 1985 r. wychodzi cały i zdrowy z siedziby sądu, a dzień później jego ciało z kulą w głowie odnaleziono pośród martwych zakładników. Niewyjaśnione pozostają również losy pracowników sądowej kawiarni. Po latach policjanci biorący udział w akcji zeznali, że po ich ewakuacji przeniesiono ich do obiektów wojskowych, gdzie byli przesłuchiwani, torturowani i zamordowani. W 2009 r.   jeden z oficerów dowodzących akcją, Alfonso Plazas Vegi, został skazany na 30 lat więzienia, w jego domu znaleziono nagrania z żywymi zakładnikami, po których ślad zaginął. Ustalono także, że co najmniej jeden partyzant, który przeżył szturm, Andrew Almarales, został zamordowany już po ataku. 28 ofiar wrzucono do masowego grobu i oblano żrącym kwasem, by uniemożliwić ich identyfikację. 

Życie miasta

Na ulicach Bogoty zwraca uwagę wszechobecny handel, drobne usługi, tysiące ludzi próbujących zarobić na codzienne utrzymanie. To tworzy właśnie charakter miasta, życie toczy się na ulicach, na wózkach, straganach i w setkach małych lokali.

Bogota jest żywiołem. Charakter miasta tworzą tysiące ulicznych sprzedawców, widocznych na każdym kroku. Sprzedawcy zachwalają ogromne awokado sprzedawane z wózków, kupimy także inne owoce obrane i gotowe do zjedzenia. Bliżej biur ustawiają się sprzedawcy arep, typowych kolumbijskich grubych placków kukurydzianych z różnym nadzieniem. Na Plazoleta Del Rosario funkcjonuje nawet nieformalna giełda szmaragdów, sprzedawcy z różnych zakątków Kolumbii oferują kamienie szlachetne charakterystycznie zawinięte w kartki papieru. Z Kolumbii pochodzi jedna trzecia światowego wydobycia szmaragdów, w złożach z tego kraju występuję najbardziej ceniona odmiana tego kamienia o intensywnej, zielonej barwie.

Wokół centrum miasta leżą mniej ciekawe dzielnice. Bogota to nie tylko urocza La Candelaria, Muzeum Złota i ładne dzielnice mieszkalne. Dużo jest biedy, brudu, narkotyków. Są dzielnice, do których zapuszczenie się może być nieprzyjemne czy wręcz ryzykowne. Należy pamiętać o setkach tysięcy mieszkańców Wenezueli, którzy napłynęli tu w ostatnich latach, część z nich w oczekiwaniu na poprawę losu czy dalszą wędrówkę do innych krajów żyje po prostu na ulicy.

Informacje praktyczne

Pierwszym pytaniem, jakie zadaje sobie wielu odwiedzających Bogotę, jest kwestia bezpieczeństwa na ulicach. Kolumbia do niedawna kojarzyła się niezbyt dobrze, głównie z handlem narkotykami oraz trwającą dekady wojną domową. Te problemy dalej istnieją, ale zostały zepchnięte gdzieś daleko i w tym mieście zupełnie ich nie widać. Na ulicach można zobaczyć narkomanów czy bezdomnych, ale o dziwo nie przekłada się to jakoś na codzienną sytuację bezpieczeństwa dla zwiedzających. Zaskakująco pod względem drobnej przestępczości Bogota wypada dużo lepiej niż wiele sąsiadujących z nią krajów. Spacery po centrum, ale i po nowych dzielnicach są bezpieczne, zawieszony na szyi aparat fotograficzny nie budzi jakiegoś zdziwienia czy sensacji. Są rejony, stare dzielnice położone w pobliżu centrum miasta gdzie mieszkańcy ostrzegają np. przed noszeniem na szyi aparatu fotograficznego, ale jest to wyjątek, nie reguła. Trzeba zachować zwyczajnie zdrowy rozsądek, podobnie jak w każdym dużym mieście Ameryki Południowej.

Komunikacja

Po Bogocie najwygodniej jest poruszać się taksówką. Są ich tysiące, małe, pomalowane na żółto auta krążą po całym mieście i zwykle zatrzymanie taksówki po wyjściu na ulicę to minuty. Trzeba raczej zwracać uwagę na stan samochodu, dużo aut jest mocno zużytych, a ulice Bogoty są pełne dziur i dłuższa jazda może być zwyczajnie męcząca. Natomiast kwestie bezpieczeństwa w taksówkach nie są raczej problemem. Większość taksówkarzy obliczy kurs według taksometru, zawyżenia rachunku zdarzają się jedynie w miejscach typowo turystycznych czy na lotnisku, zwłaszcza jeśli wsiądziemy do czekającej gdzieś na boku na taką okazję taksówki. Ceny za przejazd są umiarkowane, nawet dość długie trasy z przedmieść do centrum miasta to kwota stanowiąca równowartość 5-7 USD.

Bogota nie ma metra, taką rolę pełnią duże, 3-segmentowe autobusy jeżdżące po wyodrębnionych pasach. Autobusy te korzystają z rodzajów peronów, nie ma na nie jednorazowych biletów, trzeba zapłacić kaucję za kartę, na której można przedpłacić pewną kwotę za przejazdy. System ten jest dość rozbudowany, szczególnie dojazdy z nowych, bardziej odległych od centrum dzielnic są wygodne i pozwalają uniknąć codziennych korków.

Murale

Murale w Bogocie są nieodłącznym elementem krajobrazu miejskiego. To one tworzą oblicze i klimat miasta. Obrazy często są bardzo widowiskowe i trudno oderwać od nich wzrok. Dzięki nim miasto żyje i pokazuje swój charakter.

DSC_7450_L1
DSC_7431_L1
DSC01151_L1
DSC_7423_L1
DSC_7378_L1
DSC_7417_L1
DSC_7388_L1
DSC_7459_L1
DSC02428_L1
DSC_7374_L2
DSC02431_L1
DSC_7387_L1
previous arrow
next arrow
error: Content is protected !!